Od przerażenia do akceptacji. Różne wyobrażenia motywu śmierci w wybranych utworach literackich i tekstach kultury.

Z całą pewnością każdy z nas poświęcił chociaż krótką chwilę swego życia refleksji nad śmiercią. Czy chcemy czy nie, zaprząta ona chwilami nasz umysł. Fascynuje nas jako kres naszego ziemskiego bytu. Człowiek nie do końca jest w stanie pojąć jej istotę. Nie przeszkadza mu to jednak w tworzeniu wyobrażeń na jej temat. Trudno pozostać wobec niej obojętnym, gdyż spotykamy się z nią na co dzień w jej sensie fizycznym. Dlatego niezależnie od kultur i religii ludzie tworzyli pewne domysły na temat jej oblicza. Starali się nadać jej pewne atrybuty, a nawet wygląd, aby stała się ona dla nich bardziej zrozumiała i materialna. Zmieniały się one w miarę cywilizacyjnego postępu oraz w zależności od panującego nastroju. Dlatego właśnie w dziejach literatury powstało wiele wyobrażeń, oscylujących pomiędzy przerażeniem, a jej akceptacją.

Najstarsze znane mi wyobrażenie motywu śmierci pochodzi z mitologii starożytnych Greków. Wierzyli oni, że śmierć następowała w momencie przecięcia nici losu człowieka przez jedną z Mojr- Atropos. Człowiek, któremu przyszło umrzeć, trafiał następnie do królestwa umarłych- Hadesu. Dzięki przewoźnikowi Charonowi przekraczał rzekę graniczną pomiędzy światem żywych a umarłych- Styks. Potem w zależności od swych czynów dokonanych w czasie ziemskiego życia czekał go radosny i pozbawiony trosk byt na Polach Elizejskich, bądź wieczne męki w Tartarze. Mitologia zawiera więc niezwykle kompleksowe wyobrażenie śmierci. Była ona dla Greków czymś naturalnym, co po prostu należało zaakceptować. Zawarli oni w jej wyobrażeniu pewien ważny aspekt moralny. Obawiać jej mieli się tylko niegodziwcy. Dla osób dobrych stanowiła po prostu początek nowego, lepszego życia.

Podobnie wyglądała monoteistyczna wizja chrześcijańska. Z Pisma Świętego dowiadujemy się, że śmierć stanowi początek naszego życia wiecznego. Z Biblii na pierwszy plan wybija się jednakże męczeńska śmierć Jezusa Chrystusa. Bóg wciela się w człowieka i decyduje się cierpieć za niego, aby odkupić jego grzechy. Daje tym samym dowód swojego nieskończonego miłosierdzia. Śmierć Jezusa jest długa i bolesna. Najciekawsze jest jednak to, że wydawać się może, iż Chrystus obawiał się śmierci. W czasie swej modlitwy w Ogrójcu prosi Boga- ojca, aby „jeśli może odsunął od niego ten kielich”. A kielich ten rzeczywiście był pełen goryczy. Naturalne jest to, że Bóg przyjmując postać człowieka, uporać się musiał ze wszystkimi jego słabościami. Każda normalna osoba reaguje zaś strachem na myśl o cierpieniu, które ją czeka. Chrystus zaś znał swoją przyszłość. Obawiał się nie tyle samej śmierci, co towarzyszącego jej bólu. Słabość i strach jak najbardziej leżą więc w naszej naturze. Dążąc do doskonałości, trzeba się z nimi uporać, tak jak zrobił to zbawiciel. Bóg- człowiek, rozpięty na krzyżu pomiędzy niebem, a ziemią umiera za nas, wracając do swojego królestwa niebieskiego. Jeśli będziemy podążać zgodnie z Jego wskazówkami, to także nie musimy obawiać się naszej śmierci. Będzie ona momentem wynagrodzenia za godne życie.

Kompleksową wizję śmierci całej ludzkości zapisał święty Jan w „Apokalipsie”. Dzieło to powstało, kiedy przebywał na wyspie Atmos, ze względu na wygnanie z Rzymu. Opisał w nim tajemnice czasów ostatecznych, kiedy to wypełni się sens dziejów. Wyobrażenie to ma charakter proroctwa, przekazanego przez Boga. Pełne jest rozmaitych symboli, znaków i liczb. Zagłada ma następować stopniowo wraz z otwieraniem kolejnych pieczęci, co ma oznaczać wypełnianie się wyroków Bożych w sprawie losów ludzkości. Zwiastowane są wojny i głód wyniszczające nasz świat. Śmierć ulega personifikacji- opisana zostaje jako jeździec siedzący na trupiobladym koniu, któremu towarzyszy Otchłań- uosobienie krainy zmarłych. Zdobywa on panowanie nad światem, bezlitośnie wyniszczając go. To wyobrażenie śmierci ma charakter uniwersalny. Ukazuje zmagania dobra ze złem, chaos i upadek ludzkości oraz przywracanie ładu i sensu świata w wymiarze eschatologicznym. Napomina i grozi, że śmierć może zaskoczyć nas w każdej chwili, dlatego powinniśmy być na nią przygotowani. Jednocześnie pociesza, roztaczając wizję życia wiecznego.

Ciekawe wyobrażenie śmierci powstało w epoce średniowiecza. Panowało w niej wręcz chorobliwe zainteresowanie tym tematem. Z jednej strony miało ono podłoże religijne. W myśl religii chrześcijańskiej śmierć stanowiła przejście od materialnej sfery doczesności do sfery eschatologii. Związany był z nią sąd Boży, rozliczający człowieka z jego ziemskich uczynków. Decydował on czy osoba powinna zostać na wieki potępiona, czy też nagrodzona obcowaniem z Bogiem. Drugim powodem tego osobliwego zainteresowania była kruchość ówczesnego życia. Ludzie średniowiecza nękani byli nieustannie przez choroby i epidemie. Medycyna stała na niskim szczeblu rozwoju, pozostając bezradną wobec tego stanu rzeczy. Wielkie zarazy dziesiątkujące średniowieczną Europę zmuszały ludzi do obserwacji upiornych widoków agonii i pośmiertnego rozkładu. Tak właśnie zrodziła się fascynacja, której odzwierciedleniem w literaturze i sztuce jest taniec śmierci. Powstały liczne dzieła, określane mianem „sztuk dobrego umierania”. Śmierć była w nich personifikowana- nadawano jej postać upiornego szkieletu o makabrycznym uśmiechu i z kosą w ręku. Sportretował ją wraz z jej ofiarami Hans Holbein Młodszy w swym cyklu „Taniec śmierci”. Warte uwagi jest piętnastowieczne dzieło anonimowego autora, zatytułowane „Rozmowa mistrza Polikarpa ze śmiercią”. Utwór stanowi dialog uczonego mędrca ze śmiercią, której koniecznie chciał stawić czoła w dyskusji. Jest ona wyobrażona jako rozkładający się trup płci żeńskiej. Polikarp w jej obliczu całkowicie traci pewność siebie, stając się z mistrza głupkowatym uczniem, zadającym naiwne pytania. Śmierć przechwala się przed nim swoją mocą. Dosięga ona każdego, niezależnie od tego kim i jaki jest. Okrutniej obchodzi się jednakże z ludźmi grzesznymi i rozpustnymi, co stanowi kolejną przesłankę dydaktyczną.

Ze średniowieczem związany jest też cały etos rycerski. Zawiera się w nim także wyobrażenie honorowej śmierci rycerza. Poznajemy je w średniowiecznej „Pieśni o Rolandzie”. Umierający rycerz ostatkiem sił wbiega na stromy pagórek, chcąc w ten sposób zbliżyć się do Boga, pokazując, że do końca zachował wiarę. Łamie swój miecz, aby ten nie dostał się w ręce wroga. Zdejmuje rękawicę i unosi ją w kierunku nieba. Wyraża tym samym akceptację swojej śmierci. Otrzymał życie od Boga i jako jego sługa zwraca mu je. Jak więc widać wiara i honor są dla rycerza cenniejsze od życia. W kulturę rycerską jest nawet wpisane pragnienie chwalebnej śmierci w walce, dzięki której uzyska się miejsce w niebie, sławę i pośmiertny, wieczysty szacunek.

Bliska średniowiecznemu wyobrażeniu jest wizja młodopolskiego poety Jana Kasprowicza. W hymnie „Święty Boże” śmierć przedstawiona jest jako odrażający trup z kosą w ręku, bezlitośnie zbierający swoje żniwo. Budzi ona wszechobecną grozę i strach. Wędruje triumfalnie przez świat „i kosą zatacza łuk”. Zabiera ze sobą kolejne pokolenia, które bezwiednie poddają się jej mocy. Mimo iż budzi odrazę i strach, to jest czymś, z czym po prostu trzeba się pogodzić i czemu trzeba się oddać. Zbiera swoje żniwo na nieskończonym obszarze, jednakże nie niszczy ludzkości, gdyż wraz z postępem świata zwalnia miejsca dla nowych pokoleń.

Młoda Polska była kolejną epoką, która wiele wniosła do wyobrażeń na temat śmierci. Panujący nastrój dekadentyzmu sprzyjał tworzeniu dzieł o tej tematyce. Po zapoznaniu się z filozofią Artura Schopenhauera łatwo spostrzec, że największą trwogą dla niego był strach przed śmiercią. Człowiek żyje w bolesnej świadomości, że w każdej chwili może umrzeć. Myśl ta zaprząta jego umysł, budząc obawę i grozę. Cóż warte są nasze czyny, jeśli kolejne kroki zbliżają nas tylko do śmierci? Ta bolesna refleksja jest na tyle dotkliwa dla Schopenhauera, że dochodzi on do wniosku, iż lepiej byłoby w ogóle się nie narodzić. Cóż bowiem nam po życiu, na dodatek pełnym bólu i cierpienia, jeśli i tak umrzemy? Zauważa to także Kazimierz Przerwa- Tetmajer, czego wyrazem jest utwór „Coraz mniej życia”. W wyobrażeniu tym zauważa się przerażenie, które mąci umysł człowieka, zakłócając jego codzienne funkcjonowanie. A czy rzeczywiście tak jest? Osobiście uważam, że nie. Śmierć nie zakłóca mojego codziennego bytu. Nieustanne myślenie o niej wydaje mi się czymś zupełnie nienaturalnym. Refleksje o śmierci przychodzą mi do głowy dopiero, kiedy mam z nią jakiś kontakt. Nie zapisują się one jednak na trwale w mej pamięci i nie przerażają. Raczej staram się cieszyć tym, co przynosi mi życie, żyjąc w świadomości, że kiedyś umrę. Życie w ciągłym strachu przed śmiercią byłoby sztuczne. Gdzie więc dopatrywać się przyczyn takich obaw w twórczości poetów Młodej Polski? Myślę, że u ich podstaw leży poczucie końca wieku. Ten charakterystyczny czas zawsze silnie wpływał na ludzi. Budził w nich niepokój, a nawet i strach. Zmieniał dotychczasowe poglądy, napawając pesymizmem. Pogłębiało się uczucie zagubienia i osamotnienia człowieka. W tej nieprzyjaznej atmosferze ludzie nabierali poczucia braku sensu życia. Te wszystkie czynniki oraz wszechobecne zwątpienie i kryzys wartości sprawiały, że dotychczas zupełnie niegroźne myśli stawały się nad wyraz destruktywne, co miało swoje silne odzwierciedlenie w wyobrażeniu śmierci.

O nieuchronności śmierci możemy dowiedzieć się z sonetu Jana Kasprowicza „Krzak dzikiej róży w ciemnych smreczynach”. Kontrastowe i symboliczne zestawienie dwóch roślin, daje nam wiele informacji. Niegdyś potężną limbę, mimo jej majestatu i wielkości, spotkało to, co nieuniknione, a więc śmierć. „Musi umrzeć, co ma żyć”. Śmierć jest czymś naturalnym, co musi nastąpić, aby mogło narodzić się nowe życie. Wyrazem tego jest róża, która tętni życiem i wytrwale rozwija się. Widok martwej limby budzi w niej pewne smutne refleksje, jednakże nie przeraża. Ma ona świadomość swojej słabości i kruchości- nieporównywalnie mocniejsza limba leży obok martwa. Mimo swej słabości nie daje za wygraną i pnie się w górę. Pogodziła się z naturalnym rytmem natury. Już bowiem w biblii zauważono, że „jest czas rodzenia i umierania”. Ta postawa wobec śmierci jest najbardziej wyważona ze wszystkich znanych mi z literatury. Stanowi pewien złoty środek. Jest także najbardziej zgodna z moją osobistą. Śmierć nie ma nas przerażać, lecz jedynie przypominać o czyhających na nas niebezpieczeństwach. Prędzej, czy później spotka każdego z nas, musimy się więc starać jak najowocniej wykorzystać każdy z naszych dni. Tylko akceptacja i pogodzenie się ze śmiercią pozwoli nam zachować życiowy spokój. Rzeczą naturalną jest, że czujemy obawę przed kresem naszego życia. Nie dominuje ona jednak naszego umysłu, a jedynie wspomaga nasz rozwój, nie działa destruktywnie, lecz mobilizująco.

W utworze Stanisława Koraba- Brzozowskiego „O przyjdź” śmierć jest ukazana niczym kochanka. Piękna kobieta, w białej zwiewnej szacie o hebanowych włosach oraz delikatnych, pachnących dłoniach nie może wzbudzać strachu. Jest kimś, na kogo można z utęsknieniem oczekiwać. Śmierć zbiera swe żniwo poprzez położenie jej kojących dłoni na skronie. Takiego kresu życia nie można się obawiać. Śmierć rzeczywiście przynosi tu ukojenie. Powinna jednak przynosić ulgę po trudzie życia osobom starym, tak jak to dzieje się na obrazie Jacka Malczewskiego „Śmierć”. Pragnienie spotkania ze śmiercią dwudziestopięcioletniego młodzieńca, jak było to w przypadku Brzozowskiego, jest w moim przekonaniu zbyt wczesne. Owszem, pojawia się ono w naszym życiu ze względu na jego ciężar i przez codzienne problemy. Kiedy życie staje się nie do zniesienia, wydaje się nam, że tylko samobójstwo może nas od niego uwolnić. Tymczasem jest to najłatwiejsze, a zarazem najgorsze wyjście. Nie powinniśmy więc dopuścić do sytuacji, w której nasze problemy zaczynają nas przerastać. Rozwiązywanie ich nie jest rzeczą łatwą, ale stanowi stałą część naszego bytu. Życie to wielki dar. Nie można go tak po prostu zaprzepaścić. Trzeba walczyć i nie poddawać się mimo spotykających nas nieszczęść. Dekadenci zbyt łatwo ulegali pesymistycznym nastrojom. Użalanie się nad sobą nie jest żadnym rozwiązaniem, a jedynie wyrazem słabości. Pogodnej i bezbolesnej śmierci, jakiej obraz stworzyli Korab- Brzozowski i Malczewski, życzyłbym sobie dopiero późną starością, kiedy byłaby końcem trudu owocnego życia.

Konkurencyjny dla dekadentyzmu Nietscheanizm, stworzył bardzo radykalne wyobrażenie śmierci. Potraktowana ona została jako wybawienie od słabości. Uwidacznia się to w wierszu Leopolda Staffa „Kowal” w postaci tezy, iż lepiej umrzeć niż być słabym. Wiadomo, że ludzie są różni. Nie można ich jednakże dzielić według kryterium mocy. Traktowanie śmierci jako eliminatora słabości jest nieludzkie. Nikt nie rodzi się idealny i wszyscy musimy nad sobą pracować. Słabość nie jest więc żadnym powodem, aby umierać. Powinna jedynie mobilizować do wzmożonej pracy. Takie podejście do śmierci jest wyraźnym nadużyciem. O średniowiecznej prawdzie, że śmierć jest równa dla wszystkich, przekonał się sam Nietsche, który umierał w stanie obłędu z powodu ciężkiej choroby, skazany na ludzką litość.

Z odmiennym wyobrażeniem mamy do czynienia w przypadku naturalizmu. W tym nurcie twórcy skupiają się na biologicznym aspekcie śmierci. W utworze „Padlina” Charles Baudlaire opisał obraz pośmiertnego rozkładu ciała. Zrobił to, nie oszczędzając czytelnikowi żadnych szczegółów. Dowiadujemy się więc zarówno o roznoszącym się naokoło odorze, jak i o zawartości brzucha martwej istoty. Obecność ukochanej nie przeszkadza mu w najmniejszym stopniu w fascynowaniu się brzydotą owego zjawiska. Snuje nawet do niej brutalną refleksję, że mimo swoich obecnych wdzięków, też będzie tak kiedyś wyglądała. Ta smutna prawda, mimo iż jest czymś logicznie naturalnym, budzi we mnie pewien zimny dreszcz. Biologiczne spojrzenie na śmierć jest rzeczywiście czymś, co może przerażać. Nie da się do niego po prostu przyzwyczaić.

Naturalistyczny obraz śmierci widzimy także w utworach Stefana Żeromskiego. Okazuje on także postawę zainteresowania śmiercią z punktu widzenia biologicznego. W „Rozdziobią nas kruki, wrony” mamy dokładnie przedstawioną śmierć Andrzeja Boreckiego, w „Ludziach bezdomnych” zaś, widzimy pewien rodzaj fascynacji widokiem śmierci Korzeckiego. W obydwu przypadkach Żeromski nie oszczędza nam makabrycznych szczegółów. Skąd takie nietypowe zainteresowanie? Jest to nie tylko próba rozważenia wszystkich aspektów śmierci, lecz także sposób na przyciągnięcie uwagi czytelnika.. Zauważmy, że skandale i patologie znacznie bardziej interesują opinię publiczną od codzienności. Było tak zawsze i pozostało do dzisiaj. Aby się o tym przekonać, wystarczy obejrzeć programy informacyjne i publicystyczne. Rozmaite afery zawsze zwiększają oglądalność. Widok śmierci fascynuje dużą część naszej populacji. Niegdyś odbywały się igrzyska, które ową fascynację zaspokajały. Dzisiaj także nie brakuje widowisk i programów, które je doskonale zastępują.

Niezwykle charakterystyczne jest wyobrażenie śmierci w „Chłopach” Stanisława Reymonta. Autor stworzył bardzo swoisty i zapisujący się w pamięci obraz kresu życia Macieja Boryny. Opisał go patetycznie i z dużym szacunkiem. Półprzytomny chłop idzie na pole, nabiera w koszule ziemi i rozsiewa ją półkolistym ruchem ręki, który jest odruchem, wyrobionym przez lata pracy na roli. Zna go tak dobrze, że może go wykonać bezwiednie, bez świadomości tego, co robi. Umiera tam, gdzie spędził większość swego życia, na ziemi, którą kochał. Ostatni zasiew to symboliczne pożegnanie ze światem. Cała przyroda w chwili jego śmierci zdaje się go także żegnać. Tuż przed śmiercią Boryna doznaje objawienia, w którym Bóg wyciąga do niego ręce i zaprasza do nieba. Cały opis stanowi hołd złożony ciężkiej pracy i doli chłopa. W myśl tego nad wyraz plastycznego obrazu, śmierć stanowi przejście od ziemskiego trudu do wiecznego szczęścia. Daje on nadzieję, że śmierć jest jedynie kresem naszego ziemskiego bytu, a nie ostatecznością. Jest w niej także coś niezwykle patetycznego, co sprawia, że na trwale zapisuje się w pamięci.

Wyobraźnia człowieka nie ma granic. Twórcy stworzyli więc bardzo wiele wyobrażeń motywu śmierci. W mojej pracy postarałem się przybliżyć te najciekawsze dla mnie. Łączy je wszystkie jedynie to, że zauważają nieuchronność nastąpienia kresu naszego ziemskiego bytu. W zależności od nastroju, w którym powstawały jej obrazy, śmierć mogła przerażać lub być akceptowana. Wykorzystywano ją także dla celów dydaktycznych. Wizja kobiety ulegającej fizycznemu rozkładowi, upominającej się swą kosą o nasze życie, silnie działa na naszą wyobraźnie. Świadomość tego, jak okrutnie może się z nami obejść za nasze grzechy, może skutecznie odwlec nas od naszych niecnych planów. Jeśli dodatkowo weźmiemy pod uwagę możliwość wiecznego potępienia, to z pewnością dojdziemy do wniosku, że jedyną słuszną drogą życiową jest służenie dobru. Podążając nią, łatwo nam zaakceptować każde wyobrażenie śmierci. Wystarczy pogodzić się z tym, że jest naturalną koleją losu. Z drugiej strony trudno jednak się nią nie przerażać, gdy otacza nas ze wszystkich stron i mamy poczucie, że niesprawiedliwie zabiera tych, którzy jeszcze powinni cieszyć się ziemskim życiem, np. osoby młode. O ile więc większości ludzi stosunkowo łatwo przychodzi pogodzenie się z naszą śmiertelnością, to niezwykle trudno pogodzić się ze śmiercią bliskiej osoby. Paraliżuje ona na pewien czas nasze codzienne funkcjonowanie. Ciężko nam myśleć o czymkolwiek innym niż właśnie o śmierci. To właśnie sprzyja tworzeniu wielu jej rozmaitych wyobrażeń. Cała jej tajemniczość bierze się stad, że nie da jej się objąć kategoriami rozumu oraz zamknąć w pewne logiczne ramki. To zaś burzy nasz spokój, rodząc uczucia od przerażenia poprzez akceptację, aż do chorobliwej fascynacji.

Komentarze

Popularne posty